Delikatnie dotykał opuszkami palców
chropowatych powierzchni waszych ciał,
obcych zestawień tkanek i nerwów.
Chłód skór
przeszywał mu dłonie.
Dławił się,
wypływającymi z waszych krtani,
nieuporządkowanymi równoważnikami zdań,
czasownikami w formie bezosobowej,
aspektem niedokonanym,
byciem przez małe b.
Podniósł powieki, aby po raz ostatni
spojrzeć na wasze twarze
(nie bez obrzydzenia,
udręczenia,
PRAGNIENIA ODDALENIA).
Obmyślił misterny plan ucieczki,
ucieczki poza tu i teraz.
Skrupulatnie uł